czwartek, 5 lutego 2015

Szybki obiad w Du-za Mi-ha oraz deser w Vincent Cafe


Dziś po egzaminie byłyśmy z koleżankami na obiedzie, bardzo lubimy wychodzić do różnych nowych knajp i się objadać :-P Dziś byłyśmy w miejscu, które tylko dla mnie było nowe. Knajpa Du-za Mi-ha znajduje się na ulicy Jasnej w Warszawie i oferuje kuchnię wietnamską. Miałam ochotę na krewertki i makaron, a jednocześnie miałam ochotę spróbować tamtejszych sajgonek lub pierożków. Zdecydowałyśmy się na Zupy z makaronem ryżowym i krewetkami oraz ja sajgonki z mięsem a koleżanka z krabem.

Zupa kosztowała 17zł i jak widzicie faktycznie jest to du-za mi-ha. Pierwszy raz jadłam zupę w której był szczypiorek, jednak pasował on do dość ciężkiego bulionu. Krewetki smaczne, sama zupa mocno doprawiona, aczkolwiek miałam obawy co do pochodzenia tych przypraw - troszkę pachniało mi to zupkami chińskimi więc obawiam się, że była w niej spora ilość glutaminianu sodu tak chętnie używanego w kuchni orientalnej. Pomimo tej intensywności zupa była smaczna, makaronu sporo no i dobre krewetki.

Sajgonki, które miały być z warzywami, ale były z mięsem (nie kłóciłam się o to bo były smaczne) trochę odczarowały mój obraz w głowie tego dania. Jakoś z lat dzieciństwa nie miałam najlepszego mniemania o sajgonkach, ale może to ze względu na to, że nie jadłam ich nigdy w jakiejś dobrej restauracji. Dodatek do sajgonek to jakiś sos octowo/cytrynowo/słodki, bardzo do nich pasował.

Na cały obiad czekałam ok 4/5 minut więc można powiedzieć, że ledwo zdąrzyłam usiąść, a jedzenie już było. Możnaby pomyśleć, że jedzenie było w takim razie nieświeże i przygotowane wcześniej jednak nie odniosłyśmy takiego wrażenie. Kolejnym razem jednak zdecydowanie wezmę makaron lub smażony ryż z dodatkami, wyglądały super apetycznie, po takiej ilości bulionu i makaronu nie czułam się jakoś najlepiej.

Dużym uniedogodnieniem był brak możliwości płatności kartą na co nie byłam przygotowana, dodatkowo koleżanka ma jakiegoś pecha do włosów w jedzeniu, bo była to kolejna knajpa, w której coś znalazła i to pokaźnej długości ;-)

Po obiedzie namówiłam jeszcze dziewczyny na mały deser i weszłyśmy do kafejki Vincent na ulicy Nowy Świat, czyli tuż obok Uniwersytetu. Dziewczyny zamówiły kawy, ja wzięłam "Tartę czekoladową", kosztowała mnie ok 13zł więc naprawdę sporo jednak biorąc pod uwagę lokalizacje i smak nie jest to nic dziwnego. Kruche ciastko w kwadratowej formi a w środku ogromna ilość po prostu... krówki :-) takiej jaką gotuje się w puszce do ciasta czy wafelków. Na górze było chyba faktycznie trochę czekolady. Bardzo ładnie podane i bardzo smaczne połączenie, ciasto na tym fioletowym talerzyku wygląda niczym reklama Milki, ale kafejka ta raczej nie ma z tym nic wspólnego :-)



środa, 18 czerwca 2014

Kotlety mielone z indyka z cukinią, pietruszką i płatkami owsianymi w sosie śmietanowo-szparagowym z suszonymi śliwkami


Moja dzisiejsza improwizacja, aż sama jestem zdziwiona, że tak smacznie wyszło! Nie spodziewałam się, że te smaki się tak dobrze połączą i dopełnią 

Składniki na kotlety:
500g zmielonego mięsa z indyka
2 jajka
3 łyżki płatków owsianych
1 posiekana cebula
1/2 startej cukinii
sól, pieprz, suszona i świeża pietruszka, suszony koperek, suszony czosnek
ew. 2 łyżki oleju lnianego

Składniki na sos:
1 duża puszka fasolki szparagowej wraz z zalewą
3 łyżki śmietany 18%
2 łyżki koncenctratu pomidorowego
łyżka swieżej pietruszki
sok z połówki limonki (ew. cytryny)
sól, pieprz

Do posypania kotletów drobno posiekane suszone śliwki, idealnie pasować będzie do tego również zielony ogórek pocięty w paski. Luby mój się zachwycał 

Wszystkie składniki mieszamy i formujemy w kotlety, smażymy na patelni z obu stron każdy. W tym czasie fasolkę wraz z z zalewą, pietruszką, przyprawami, sokiem z limonki, śmietaną i koncentratem blenderujemy na gładką masę i dodajemy na patelnię. Gotujemy wszystko razem by sos przeszedł nieco smakiem mięsa i voila  

Smacznego!


środa, 5 marca 2014

Mus jabłkowy na parze


Lubicie jabłka w formie na ciepło? Ja bardzo, zwłaszcza z lodami bakaliowymi - ale z jogurtem też są smaczne i nieco mniej kaloryczne, dlatego polecam Wam taką słodką, a zarazem bardzo zdrową przekąskę na wieczorny głód :-)

Składniki na 1 porcje:
- 2 średnie jabłka,
- 40 ml wody,
- łyżeczka cynamonu,
- 3 łyżeczki miodu lub 2 łyżeczki fruktozy,
- jogurt probiotyczny lub lody,
- suszona żurawina do smaku,
- opcjonalnie pół banana (mus będzie słodszy).

Krok 1: Jabłka kroimy w kostkę i wkładamy do plastikowego naczynia, posypujemy cynamonem i dodajemy miód / fruktozę, dolewamy wodę.


Krok 2: Jeśli macie funkcje szybkiego parowania (u mnie Vitamin + ), włączcie ją i ustawcie parowar na 15 minut, jeśli nie, dla pewności ustawcie parowar na 20 minut (zapewne jabłka będą gotowe już wcześniej, jednak łatwiej będzie je Wam zmiksować). Po ugotowaniu jabłka blenderujemy na gładką masę, dodajemy jogurt i ulubione dodatki - lody, żurawinę, orzechy. Smacznego :-)


Nie macie parowaru? Żaden problem! Postepujcie zgodnie z instrukcją, tylko zamiast do parowaru jabłka wrzućcie do rozgrzanego piekarnika na 15/20 minut.


środa, 26 lutego 2014

Bananowe ciasteczka z bakaliami


Ciasteczka wcale nie muszą być pełne cukru i czekolady by zaspokoić nasz apetyt na słodkie. Daktyle, żurawina, miód czy fruktoza to doskonałe i zdrowsze zamienniki.

Składniki (na ok 20 sztuk):
- 2 i 1/2 szklanki mąki żytniej typ 720,
- 1/2 szklanki otrębów owsianych,
- 2 żółtka,
- 90g masła,
- 2 łyżki miodu,
- 1 szklanka fruktozy,
- 12 drobno posiekanych daktyli,
- 5 łyżek żurawiny,
- 1,5 banana,
- 2 łyżki proszku do pieczenia,
- siemię lniane do posypania.

Krok 1: Kroimy w kostkę masło, siekamy owoce, dodajemy do miski wszystkie składniki i zagniatamy.


 Krok 2: Z ciasta formujemy kulę i zawijamy w folię aluminiową. Ciasto wkładamy do lodówki na 2 godziny.



Krok 3: Ciasto wyjmujemy z lodówki i odrywamy mniejsze kawałki, rozwałkowujemy na ok. 1 centymetr i wykrawamy ciasteczka. Układamy je na papierze do pieczenia.



Jeśli lubicie posypcie ciasteczka siemieniem lnianym i lekko wciśnijcie je w ciasto.


Krok 4: Ciasteczka pieczemy w 180 stopniach przez ok 25 minut.


Gotowe! Zapraszam na mój FANPAGE :)

sobota, 22 lutego 2014

Wątróbka z jabłkiem i cebulką

 
 Dziś na obiad zrobiłam absolutny klasyk, czyli wątróbkę z cebulką i jabłkami. Do mięsa podałam ziemniaki z czosnkiem ugotowane w parowarze.

 Składniki (na 2 porcje):
- 0,5kg wątróbki indyczej,
- 2 duże jabłka, 
- 1 duża cebula,
-  3 duże ziemniaki,
- 4 ząbki czosnku,
- olej, 
- 40g masła,
- sól, pieprz, opcjonalnie suszony szczypiorek.

Krok 1: Cebulę tniemy w pióra, podsmażamy na oleju. W tym czasie ziemniaki wraz z czosnkiem wkładamy do parowaru i nastawiamy w zależności od mocy, ja swoje do ugniecenia gotowałam 25 minut.


Krok 2:  Wątróbkę tniemy na kawałki, dodajemy do cebuli, doprawiamy pieprzem i suszonym szczypiorkiem. Po 10 minutach dodajemy jabłka pokrojone w kostkę i dusimy pod przykryciem ok. 5 minut.


Krok 3: Wątróbka jest już gotowa, solimy ją dopiero na talerzu, by nie zrobiła się twarda w trakcie smażenia. Ziemniaki ugniatamy razem z czosnkiem, dzięki czemu nabiorą pięknego aromatu.


Gotowe! Zapraszam na mój FANPAGE :-)

 

Publikacja moich przepisów w Magazynie Kulinarne Hity


Witajcie,
od 19 grudnia w kioskach możecie zakupić magazyn Kulinarne Hity w dwoma moimi przepisami na kurze udka w miodzie i musztardzie oraz na tartę pomidorową z serem pleśniowym. Zapraszam :-) Koszt magazynu to jedynie 1,20zł.




środa, 12 lutego 2014

Obiad w La Fiesta Tortilla Restaurant: recenzja



Od paru miesięcy uczę się hiszpańskiego, w związku z czym chciałam spróbować jakichś tradycyjnych potraw, a, że przez parę dni była u mnie mama, nasz wybór na poniedziałkowy obiad padł na meksykańską La fiesta Tortilla Restaurant. Jest to restauracja na Alejach Ujazdowskich w Warszawie, zaraz za Placem Trzech Krzyży.


Sama knajpka dość przyjemna, dużo meksykańskich akcentów, choć na mój gust trochę za mało kolorowa jak na ten typ kuchni. Na obiad poszłyśmy na godzinę 15.00, poza nami były może z trzy, cztery osoby, w związku z czym, nie było większego sensu robić rezerwacji. Troszkę przeszkadzało mi, (być może ze względu właśnie na niewielką ilość osób), że zaraz za nami siedziała przy stole Pani Menager z laptopkiem, kawusią i głośno załatwiała swoje interesy przez telefon, później zaraz za naszymi plecami odbyło się spotkanie z jakimiś dwoma potencjalnymi współpracownikami.

 Tapas, które zamówiłyśmy na początek to Nachos z salsą (nie ma na zdjęciu), BBQ Wings, Chicken Flautas i Ceviche z rybą. Przystawki przepyszne, zwłaszcza polecam Wam skrzydełka w miodowym sosie BBQ oraz Chicken Flautas - czyli chrupiące nachos w formie rurki wypełnione warzywami i kurczakiem.


Na danie główne moja mama zamówiła sobie BBQ Ribs - grillowane żeberka z sałatką Colesław i opiekanymi ziemniakami. Cena tego dania to 39zł i po spróbowaniu mogę z czystym sercem przyznać, że danie to jest warte swojej ceny. Żeberka same odchodziły od mięsa, zamarynowane były w bardzo słodkim i treściwym sosie, ja takie uwielbiam. Pycha! Ziemniaczki na mój gust raczej były smażone na głębokim oleju, a nie opiekane. Tak czy inaczej, jeśli lubicie żeberka w sosie BBQ i chcecie wybrać się do tej restauracji, nawet się nie wachajcie przed tym wyborem, strzał w dziesiątkę.


Ja na danie główne wybrałam Fajite z krewetkami, na które miałam ogromną ochotę. Tak właściwie planowałam od początku wziąć Cocos Shrimps czyli krewetki panierowane w kokosie, jednak akurat tego dnia nie było tego dania. Krewetki do fajity jednak były (?) wiec to danie mogłam zamówić. Fajita podawana jest z tortillą i sosami z avocado, pomidorów i ze śmietaną. Danie to kosztuje 35 zł i raczej również nie jest to zbyt wygórowana cena, chociaż w sumie jemy po prostu pieczone warzywa z paroma krewetkami na gorącym półmisku i dwoma suchymi naleśnikami, wiec łatwo powtórzyć je w domu i obstawiam, że wyjdzie nas to duużo taniej :-) Danie generalnie smaczne, chociaż naleśniki były zimne, a nie ciepłe tak jak to pisało w menu, warzywka były zalane po brzegi olejem i była to głównie cebula, trochę papryki i parę krewetek na wierzchu. Następnym razem zdecyduje się na żeberka lub wykupie wszystkie tapas i spróbuje wszystkiego po kolei :-)




W związku z tym, że w Ceviche z rybą znalazłam kawałek plastiku przypominający ułamany ząbek z widelca dostałyśmy deser gratis przyniesiony przez kucharza, który nas osobiście za to przeprosił. Co nie zmienia faktu, że miałam w jedzeniu plastik :-) Na deser klasyk - ciepłe maliny z gałką lodów.


Ogólna ocena 5/6. Dania smaczne, sycące, ceny jak na tą okolice raczej konkurencyjne. Kelnerzy i kucharz bardzo mili. Kiedyś tam wrócę i mam nadzieje, że w końcu zjem krewetki panierowanych w kokosie, które tak lubię :-)


To już pół roku mojego bloga!
Dziękuję, że jesteście ze mną i tu zaglądacie. Zapraszam na FANPAGE.